piątek, 27 czerwca 2014

Smutny autobus czyli smutna jakość MSW

Przed kilkoma dniami Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wrzuciło na swój kanał YouTube film mający zachęcać rodziców do sprawdzania stanu technicznego autobusów, jakimi przewożone są ich dzieci. Film miał zadziałać na emocje. I działa... tylko nie tak jak powinien.


Agencja interaktywna wykonała swoje zadanie, w ogóle się nad nim głębiej nie zastanawiając. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyklasnęło pomysłowi, też się w ogóle nad tym nie zastanawiając.

Przecież wrażliwa dorosła osoba utożsamia się z głównym bohaterem, a już na pewno utożsamia się z nim małe dziecko, które może przypadkiem ten film zobaczyć! I jak się ten film kończy? Jego ulubiony bohater, choć w pewnym momencie pojawia się dla niego zwiastun nadziei, po prostu kończy marnie. I w tym momencie dziecko czuje się jeszcze gorzej niż na początku filmu, gdzie jego smutny autobus był tylko smutny (a nie smutny i martwy...).

Domyślam się, że film miał robić wrażenie na rodzicach. Działać na ich emocje. No i działa, ale trochę nie tak jak trzeba. Bo film oburza. Ale że pod tym podpisuje się MSW? No cóż, jaki rząd, taka akcja społeczna.

Zastanówmy się teraz nad jeszcze jednym aspektem. A mianowicie nad pojęciem "niepełnosprawności". Załóżmy, że film ogląda dziecko niepełnosprawne - widzi ono smutny niepełnosprawny autobus, który w ostateczności jest "kasowany". Mało tego, lektor podsumowuje to wydarzenie, że dobrze się stało. Jak ma się poczuć takie dziecko? W końcu utożsamiło się ze smutnym autobusem... i pewnie teraz zastanawia się, czy i ono nie powinno zostać "skasowane". Gratulacje dla agencji reklamowej, która swoje zadanie wykonała w sposób niezwykle kreatywny (niekoniecznie przemyślany) i dla MSW, które nie wykazało się niczym, poza własną głupotą.

niedziela, 1 czerwca 2014

Sztuczne konta na FB

Każda dobra agencja marketingowa powinna mieć odpowiednie zaplecze na łamach Social Media. Co rozumiem pod pojęciem zaplecza? Między innymi konta ludzi, którzy bardzo chętnie coś w odpowiedni sposób skomentują, albo gdzieś podrzucą linka do strony, którą trzeba innym użytkownikom "podszeptać". Niestety nie każdy to robi dobrze...

W artykule "Fikcyjni wrocławianie pod niebiosa wychwalają Rafała Dutkiewicza" Gazety Wrocławskiej z dnia 28 maja 2014 roku możemy przeczytać o tym, jak pewne facebookowe postaci wychwalają prezydenta stolicy Wrocławia. Niestety cała mistyfikacja szybko legła w gruzach, gdyż internauci błyskawicznie wywietrzyli podstęp i spostrzegli, że Ci "ludzie" mają się wzajemnie w znajomych, a ponadto ich zdjęcia są ogólnodostępne w światowych bazach foto. Ja na dodatek zauważam bardzo małą kreatywność w tworzeniu nazwisk tych postaci. Bo pojawiają się tutaj takie osoby, jak: Hania Gwarkowska (zapewne od gwaru, jaki ma wywoływać na łamach Social Media), czy Aga Wariacka (a gdy spojrzymy na jej zdjęcie profilowe - wyłania się istna, okolczykowana wariatka - niestety jej zdjęcie również jest w światowych bazach foto).


Do tego dorzućmy bardzo wydumane nazwiska jak Głogowski, czy Michalski, które do nazbyt wydumanych nie należą. No ale cóż, widocznie agencja reklamowa, która miała się tym zająć, nie miała w zespole zbyt kreatywnych copywriterów. Tylko ich żałować, że tak słabo im poszło i zostali tak szybko zdemaskowani.

Ale może następnym razem wyciągną z tego wnioski i zbudują sobie lepsze zaplecze na Facebooku? Stworzą lepsze konta, choćby o mniej rzucających się w oczy nazwach, z trudniejszymi do znalezienia w farmach zdjęć fotografiami profilowymi... No cóż, trzymam kciuki. Bo to co teraz zrobili było słabe. Bardzo słabe! Aż mi za nich wstyd...


środa, 21 maja 2014

(nie)Profesjonalne strony (nie)profesjonalnych copywriterów

Mając dosłownie chwilkę wolnego czasu, pomiędzy kolejnymi zleceniami, rzuciłem sobie okiem na kilka stron różnych copywriterów. Niekoniecznie tych najbardziej znanych. Ale z pewnością tych, którzy określają się jako "profesjonalni" (i, co gorsza, chyba w to wierzą). A czy wiecie, że według niektórych "profesjonalnych" copywriterów owe zajęcie jest... wykształceniem?!?


Ja już takiej copywriterce bym nie zaufał, bo jako takiego wykształcenia "magister copywriter" w Polsce nie ma. W związku z tym można mieć pewne wątpliwości, czy taka osoba nie ma o tym zielonego pojęcia, czy po prostu kłamie. Tak dla sprostowania powiem jedynie, że copywriterem zostaje się raczej z powołania niż z wykształcenia, choć jeśli chodzi o to ostatnie to pomocne tutaj mogą być rozmaite filologie, czy chociażby dziennikarstwo. Ale nie jest to "obowiązkowe".

A co do tego, że copywriting nie jest zabawą to - owszem - nie jest zabawą, jest to w pełni profesjonalna i poważna praca, która wiąże się... z zabawą słowem.

SEO COPYWRITER, KTÓRY KREUJE SŁOWEM

Z kolei na innej stronie rozbawiło mnie w pierwszej kolejności hasło przewodnie owej witryny. "SEO COPYWRITING, czyli KREACJA SŁOWEM" wręcz raziło mnie w oczy.


W czym widzę problem? Ano w tym, że o ile sam copywriting to jak najbardziej kreacja słowem, czy generalnie kreacja i tworzenie, o tyle SEO copywriting to bardziej znajomość mechanizmów robota Google i wiedza na temat tego, jak tworzyć kampanię pozycjonującą konkretną stronę na konkretną frazę, tak aby wyświetlała się ona jak najwyżej w wynikach wyszukiwania. Owszem, tworzy się tutaj teksty, ale one wcale nie muszą być kreatywne, muszą przede wszystkim zawierać odpowiednie frazy kluczowe w odpowiedniej formie i w odpowiednim zestawieniu (nie będę teraz wnikał w szczegóły). Ale pomińmy to, bo i tak na owej stronie najbardziej w oczy mnie ukuło co innego.


A ukuło mnie to, że ktoś, kto określa się jako rzetelny i terminowy copywriter, nie potrafi przyłożyć się do swojej strony internetowej. Nie chodzi mi tutaj o estetykę i treści, ale o podstawowy fakt - o dwie różne czcionki na tej samej podstronie. To razi w oczy! To jest nieestetyczne! Ktoś nierzetelnie prowadzi swoją stronę www... czyżby dobry seo copywriter?

sobota, 17 maja 2014

Uprzejmość (marketingowa)

Tym razem, dla odmiany, napiszę o czymś pozytywnym. O uprzejmości niektórych zleceniodawców, którzy po wybraniu osoby lub firmy do wykonania zlecenia - dziękuje wszystkim uczestnikom "aukcji". To miłe.

Choć obstawiam, że bardziej chodziło o to, aby podesłać po prostu wszystkim ludziom linka do swojej strony internetowej. A skoro Pan był dla nas miły i podziękował nam za chęć współpracy z nim, to dlaczego mielibyśmy nie być tacy mili i nie wejść na jego stronę? A przy okazji może coś kupić...

Tak działa uprzejmość marketingowa. Bądź uprzejmy dla ludzi, tak zdobędziesz ich sympatię. A kiedy już ktoś dobrze o Tobie myśli, choć w niewielkim stopniu, to jesteś o krok od tego, aby coś im skutecznie zaoferować.

Kurde, może sam zacznę tak robić? Nawet zaczynam się zastanawiać nad tym, czy taki człowiek rzeczywiście kogokolwiek wyłonił, czy po prostu "rzucił" na Oferia.pl zlecenie, tylko po to by na końcu rozesłać SPAM do uczestników "aukcji", w ten sposób "legalnie" docierając do szerszej rzeszy potencjalnych klientów, tym bardziej, że oni będą do nas bardziej przychylnie nastawieni, niż inni tradycyjnie zaspamowani ludzie, bo przecież w końcu: "kurde, ja brałem udział w tym, ten gościu mi odpisał, ale fajnie!!!".

Ja nie dałem się na tę sztuczkę nabrać. Aczkolwiek na stronę wszedłem. Tylko i wyłącznie z ciekawości, żeby zobaczyć "co on tam ma". Można więc powiedzieć, że połowiczny sukces facet osiągnął, choć de facto nic nie kupiłem i kupić nie zamierzam. A drugim jego sukcesem jest to, że teraz właśnie o nim piszę...

czwartek, 15 maja 2014

Szukam pracy. Mam CV

Bardzo interesującym jest to, jak niektórzy szukają pracy. Już pomijam przypadki, w których niektórzy czekają na to, aż ktoś się łaskawie do nich zgłosi i zaproponuje im prezesowanie w dużej spółce. Pomijam przede wszystkim dlatego, że chyba każdy na tego typu osobę kiedyś w życiu trafił. Ostatnio miałem okazję podziwiać nieco inny przypadek, który na łamach jednej z grup na Facebooku postanowił zareklamować swoją osobę, jako potencjalnego pracownika. Oczywiście musiał się on czymś wyróżnić, nie jest to wszak jedynie kolejny chętny do roboty. To ktoś więcej! To ktoś lepszy! To ktoś, kto ma... CV.

Co w tym wyjątkowego? Tego nie wiem, ale bez wątpienia delikwent, który to pisał widzi w tym coś niebywałego. No bo w końcu rzadkością jest to, że osoba poszukująca pracę ma CV. Z reguły ma... no nie wiem, pęczek pietruszki, garść błota, albo zdarte etykiety z butelek po piwie. A ten tutaj ma CV! Toż to oryginał i godny podziwu człowiek, którego koniecznie trzeba zatrudnić!


Myślę, że tak kreatywny człowiek nie powinien się w żaden sposób zmarnować i powinien czym prędzej znaleźć pracę w firmie, która wykorzysta jego niebywały potencjał. I nie może to być byle jaka firma! Niechaj będzie to jakaś istna manufaktura kreatywności, bo nie wyobrażam sobie tego człowieka w czymś mniej ambitnym i mniej twórczym! Andrzej na prezydenta!!!

środa, 14 maja 2014

Opóźnienia w pracy

Uwielbiam takich zleceniodawców. Wręcz ich kocham. Mam na myśli ludzi w stylu "najpierw opóźnię, a później poganiam".

Trafiła mi się klientka, całkiem sympatyczna, wesoła, zresztą mieliśmy okazję spotkać się przy herbacie, aby omówić szczegóły naszej współpracy (czy właściwie mojego wykonania zlecenia). Od początku zlecenie wydało mi się ciekawe, bo dawało pole do popisu, jeśli chodzi o kreatywność i możliwości literackie. Lubię takie prace. Wkrótce miałem otrzymać wszystkie niezbędne informacje i materiały, na podstawie których miał powstać tekst o charakterze autobiograficznym. Jednak to "wkrótce" ciągle przesuwało się w terminie...

Przesuwało się... przesuwało... przesuwało... I jeszcze kilka dni... I kolejnych kilka dni... A na koniec jeszcze tylko kilka nieistotnych dni.

Wreszcie otrzymałem materiały! Uff... można usiąść i pisać na spokojnie.

Siadam przy biurku, chwytam materiały w dłoń, czytam, analizuję, myślę i przelewam owe przemyślenia na komputer (zwykle wolę najpierw napisać na kartce, a później przepisać, jednak teraz zależy mi na czasie). Następnego dnia klientka pisze maila z pytaniami: "jak idzie praca", "kiedy będzie koniec"? Trudno na owe pytania odpowiedzieć, bo dopiero przysiadłem do tematu...

Mijają kolejne dwa dni... klientka mnie ponagla. Wieczorem dzwoni i przyspiesza mnie. Następnego dnia niecierpliwi się, że nie skończyłem pracy! I wieczorem znowu wydzwania! Wręcz zaczyna się irytować, wkurzać, że "to tak wolno idzie". Poświęcam na zlecenie coraz więcej czasu, zarywam nocki, robię, żeby było jak najszybciej, mimo że to nie ja na początku opóźniałem przekazywanie informacji i materiałów! Ale to ja dostaję po głowie, bo przecież "tak wolno to idzie".

Nawet najbardziej kreatywny człowiek nie znalazłby sposobu na to, aby przeskoczyć ograniczenia fizyczne i czasowe. Mój organizm też potrzebuje pewnego odpoczynku, aby aktywnie i skutecznie myśleć. Ponadto... piszę bardzo szybko, nawet wielu zawodowych i doświadczonych informatyków odpadało w przedbiegach walcząc ze mną na "ilość znaków na minutę". I choćby moja klientka chciała, żebym pisał 2 mln znaków na minutę - to niestety tego nie zrobię! Nawet jakby oferowała mi miliony...

A właśnie, propo kasy, na koniec klientka do mnie, że nie powinna mi płacić nic za opóźnienia, ale już mi zapłaci pełną sumę, na którą się umawialiśmy, czyli ustalone wcześniej... 200 zł.

"Że k***a co?" 

200 zł? Skąd ona to wzięła? Z sufitu? Z podłogi? Wylosowała na kalkulatorze?

Ręce mi opadły... na klawiaturę. By odpisać, żeby nie płaciła nic. Bo to wszystko z jej strony było żenujące.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Agencja reklamowa i pozycjonowanie stron

Na świecie jest wiele rozmaitych agencji reklamowych, każda z nich różni się składem osobowym, możliwościami, doświadczeniem, portfolio... i to na tej podstawie klienci dokonują ostatecznego wyboru. Bo jakim innym miernikiem ma być oceniana agencja reklamowa, jeśli nie właśnie swoimi osiągnięciami zawodowymi? Nie da się tego zrobić w inny sposób.

Branża reklamy i marketingu to dość specyficzne działy biznesu, stąd też wymagają specyficznego podejścia. W pewnym sensie bardziej subtelnego i wymagającego odpowiedniego wyczucia, być może szóstego zmysłu, który podświadomie podpowie klientowi: "To jest to, czego szukam!".

AGENCJA REKLAMOWA

Dziś coraz więcej informacji na temat agencji reklamowych poszukujemy w internecie. Nic dziwnego, to prosty i szybki sposób na dotarcie do niezbędnych informacji. Tym bardziej, że coraz popularniejszy staje się emarketing, czyli specyficzny dział zajmujący się marketingiem w przestrzeni internetu. Jest to o tyle ważne, że użytkownicy wyszkując określonych haseł skupiają się jedynie na pierwszych 10-20 wynikach, zwykle kończy się na pierwszych kilku stronach internetowych wyświetlanych w wynikach wyszukiwania. Dlatego też ważne jest odpowiednie pozycjonowanie stron internetowych, czyli prowadzenie takich działań, które zmierzają do tego właśnie, by konkretne strony wyświetlały się jak najwyżej w wynikach wyszukiwania. Ale to nie jest proste zadanie, odpowiedzialni są za nie specjalnie wyszkoleni fachowcy, którzy kwestie związane z tzw. seo mają w jednym paluszku. Ale konkurencja ciągle rośnie...

COPYWRITER

Do tego wszystkiego bez wątpienia niezbędny jest dobry copywriter, czyli osoba, która na zlecenia pisze odpowiednie artykuły. Są również specjalni SEO copywriterzy, których zadaniem jest ni mniej, ni więcej... po prostu tworzenie tekstów zgodnie z zasadami pozycjonowania stron internetowych. Zaś jeśli chodzi o samego copywritera, bez przedrostku SEO, jest to po prostu człowiek odpowiedzialny za pisanie doskonałych tekstów marketingowych, sprzedażowych, ale i ciekawych artykułów, które później czytelnicy czytają z zapartym tchem.

Nie jest to łatwa praca, ale jeśli znajdzie się odpowiedni pasjonat pisania - może robić to na prawdę świetnie, z zadowoleniem nie tylko dla klienta, ale przede wszystkim dla samego czytelnika! Bo będzie on miał przed oczami fascynujący artykuł, który być może go zainspiruje do... zmian w życiu!